Strona:Skrypt Fleminga II.djvu/144

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Obaj obecni spojrzeli po sobie i nie rzekli nic. Sieniawski ręce za pas włożył i patrzył ku oknu obojętnie; Pociej czytał w twarzy króla i nic nie mógł z niéj wyczytać, oprócz nieukontentowania.
— Sejm zostanie zerwany — mruknął chłodno Sieniawski. — Nikt szlachty nie podżega, sama ona wié, o co jéj idzie i czego żąda. Sejm zostanie zerwany — powtórzył ciężéj — święty Boże nie pomoże.
Gałecki, zaledwie doczekawszy się końca, który tylko bliżsi mogli dosłyszéć, ciągnął daléj:
— Jeżeli sejm zerwą — rzekł — do akcyi przystąpić należy. Niéma na co czekać. Nie będę w bawełnę obwijał. Mamy dwanaście do cztérnastu tysięcy wojska, pod dowództwem feldmarszałka, które w pogotowiu stoi. Panowie hetmanowie (spojrzał ku nim szydersko) nie zbiorą na razie i cztérech. Prezydya po miastach nasze. Czego tu czekać jeszcze? Jednym zamachem Kraków się opanuje, a w Warszawie i mysz się nie ruszy. Z zaufanych osób złożona rada zawotuje zmianę ustaw rzeczypospolitéj i monarchią dziedziczną.
Gdy to mówił, panowie hetmanowie uśmiéchali się. Ani Sieniawski, ani Pociéj nie przerywał, oczyma tylko dawali sobie znaki, komu przemówić należy, i Sieniawski zwolna począł:
— Mówisz, panie wojewodo, o naszych cztérech tysiącach wojska. Ha! jużci, do tego przyszło, że ich więcéj może zebrać będzie trudno; ale zapomniałeś że sto tysięcy szlachty ma szable i konie i związek w pogotowiu. Wy po miastach prezydya będziecie trzymali, a ichmość się sfederują i ogłoszą gdzie bezkrólewie. Odzywają się głosy już dziś za Leszczyńskim... pójdą górą.