Strona:Skrypt Fleminga I.djvu/85

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

z Watzdorfem, który nam będzie całkiem oddany, niż z tym zuchwałym zarozumialcem, który nic nie szanuje, a nam słońce zasłania.
Vitzthum, padłszy w krzesło, zamyślił się głęboko; trudno było zgadnąć czy o grze, od któréj tylko co odszedł, czy o tém, co mu rzuciła w ucho żona.
Rachela czekała milcząc, ażeby ziarno posiane kiełkować poczęło. Chodziła po pokoju i zwolna zabrała głos znowu:
— Przyznam ci się, że jak na przyjaciela młodości, który tyle ucierpiał dla króla, dał mu tyle dowodów serca, ty, kochany Frycu, wcale niewłaściwe miejsce zajmujesz na dworze. Ty się zowiesz „faworytem,“ bardzo to ładne, ale Fleming złoto mierzy beczkami, kupuje dobra, buduje pałace, marzy o książęcym tytule, a ty, mój poczciwcze, jak byłeś, tak jesteś faworytem! Gdyby żona za ciebie nie zbiérała pieniędzy, częstoby ci ich zabrakło. Drudzy się podobijali różnych pięknych tytułów, a ty...
— Ja mam Rachelę — odpowiedział Vitzthum wesoło — i na tém mi dosyć!
— Ale Rachela ma ambicyą — dodała żona — dla miłości jéj należałoby coś zrobić.
Było późno, małżonkowie rozstali się, życząc sobie dobréj nocy, a Vitzthum, mający niepomierną chętkę powrócenia do gry jeszcze, musiał się wstrzymać, z obawy aby mu żona bury nie dała, i poszedł spać w najgorszym humorze.
Rozmowa ta była tylko początkiem akcyi hrabiny Racheli. Nazajutrz wznowiła ją jeszcze, a wiedząc w jaki sposób na męża działać mogła, podnosiła ją ciągle przy każdéj sposobności. To przeto, co się Vitzthumowi wydało w początkach niemal niedorzeczném, w kilka dni zostało