Strona:Skrypt Fleminga I.djvu/60

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

i regaty w gondolach na stawie przykładały się do urozmaicenia zabawy.
Król z Maurycym Saskim, księżną cieszyńską, Koenigsmark, Denhoffową, Pociejową, księżną Weissenfels zjechał zawczasu. Towarzyszyło mu około dwóchset osób przedniejszych, ale oprócz nich, tłum ciekawych i zaproszonych dla przypatrywania się zabawie zdaleka.
Zrazu i pan podkomorzy Dziubiński był w zachwyceniu; obchodził kramy, w których boginie sprzedawały najpiękniejsze rzeczy w świecie. Słyszał on o księżnie cieszyńskiéj, o Koenigsmarku, wiedział o Denhoffowéj i Pociejowéj, że były w łaskach króla, ale trudno mu pojąć było, jak się te niewiasty z sobą godziły i przyjaźniły, jak król zarówno do wszystkich się uśmiéchał. Ten rodzaj polygamii jawnéj, przeciw któréj nikt nic nie mówił, jak gdyby była w naturalnym rzeczy porządku, w głowie mu się nie mieścił.
Kociełł mu to tłumaczył, śmiejąc się:
Quod licet Jovi, non licet bovi.
— Tak, szanowny panie — powtarzał za nim Dziubiński — ale przecie Jowisza nie stało i liczymy oto rok 1718 od urodzenia nowego prawodawcy.
Śmiano się z symplicyusza podkomorzego, który nie mógł tego zrozumiéć, że moralność dla króla Augusta musiała być grzeczną i nie mogła mu się naprzykrzać do zbytku.
Dzień ten pamiętny 14 sierpnia, w którym kościół katolicki ochodzi wigilią do Wniebowzięcia, a podkomorzy nawykł był zawsze pościć, z tego powodu był dlań ciężkim do przebycia. Dziubiński mięsa tknąć nie chciał, i gdy po łowach zastawiono stoły pod szałasami dla powszednich gości, do których ledwie się z pomocą