Strona:Siódma jesień.pdf/66

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ja nie wiem jak to było. Czy w drganiu świec półjasnem,
Czy w mrok, ku przerażeniu zdrętwiałych nagich ścian,
Lecz groźne niebo wtedy wisiało nad tem miastem,
Podarte, pobluzgane, jak krwią z morderczych ran.

Stalowy łoskot walił po szynach tramwajami,
Kołami, kopytami po bruku turkot tłukł,
I dwa miljony ludzi ruszały ulicami,
Jak z lufy, tłumem strzelał przecznicy każdy róg.

A ostre, białe blaski nerwowo dygotały
W drucikach rozpalonych, w matowych kloszach lamp,
Splątąły się kierunki i wir i aut sygnały...
Jak film, zdyszanem tempem skandował miejski jamb.