Przejdź do zawartości

Strona:Seweryn Udziela - Wesołe opowiadania wesołego chłopca.djvu/34

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

modlitwy i kropił ją wodą, potem wyszedł z całym orszakiem, przeszedł korytarz z końca w koniec, modlił się i święcił, a następnie zszedł niżej, na parter.
Nie wszyscy obecni w wielkiej sali wyszli z tą procesją. Ja także zostałem. Czekamy, co będzie dalej? To czekanie trwało jakoś długo, publiczność zaczęła się niepokoić. Ja nawet uszczypnąłem jakiegoś chłopca, który stał obok, bo cóż miałem robić. Był to jakiś grubianin, bo odwzajemnił się mi szturchańcem w bok. I bylibyśmy się poczubili na dobre, gdy wtem wyszedł na stopień jakiś pan starszy, średniego wzrostu, dobrze siwiejący, w czarnem ubraniu; stanął za stołem i głośno powiedział: — W tem miejscu, gdzie dzisiaj stoi miasto Tarnów, rosła dawniej tarnina...
Teraz przystąpił do niego inny jakiś pan, coś mu szepnął do ucha, a wtedy mowca zszedł ze stopnia i w sali zrobiło się cicho. Czekamy, co to dalej będzie, ale nic nie było. Czekanie dłuży się nam wszystkim widocznie i mowcy także, który chciał uroczystość zagaić, to też wyszedł znowu na stopień, stanął za stołem i przemówił:
— W tem miejscu, gdzie dzisiaj stoi miasto Tarnów, rosła dawniej tarnina...
Znowu z drugiej strony przystąpił do niego