szony trąbą wojenną — a w tym jęku, w tej pobudce wojennej trąby był pierwszy płacz niemowlęcy Polski chrześcjańskiej, i zarazem pierwszy jej okrzyk wojenny, było znamię jej posłannictwa, jej przyszłości, całe jej życie dalsze. Z uciętego hałasu trąby, jak ze źródła, wypłynął strumień pieśni prostej, poważnej, religijnej powracającej razy kilka, z odgłosem trąby po każdej zwrotce — ta pieśń to Boga-Rodzica, to polska walcząca w imię chrześcjaństwa. Dźwięki pieśni coraz mocniejsze, coraz pełniejsze, coraz nowy odgłos przybywa do chóru, coraz nowe uczucie wpływa do ogółu muzyki: to dzika kobza góralska, to ruska lira, to kozacki torban, to róg litewski — polski duch rozszerza się wypełnia się duchami postronnych plemion. Po chwili ze zlewu wszystkich narzędzi podnosi się marsz uroczysty tryumfalny — Polska na szczycie potęgi — Trąba uderza coraz mocniej, coraz głośniej, coraz niestrojniej zagłusza dzikim gwarem całą muzykę: znać że rycerska część, część narodu podnosi się nad cały naród. Wkrótce zaczyna się swar różnych dźwięków, nieład, dysharmonja Wybuchają gwałtownie, jedne po drugich: lira, kobza, róg, i nikną jedne po drugich nagle, jęcząc, jak gdyby struny pę-
Strona:Seweryn Goszczyński - Straszny Strzelec.djvu/18
Wygląd