Strona:Seweryn Goszczyński - Dziennik podróży do Tatrów.djvu/96

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

potrzeba ciężkiéj i długiéj pracy, aby go oczyścić. Wewnątrz jéj ma się znajdować pełno dziwów do niewypowiedzenia: podziemne przechody w różnych kierunkach a długie na wiele mil; złote mosty na podziemnych wodach; ściany z drogich kamieni i tym podobne bogactwa i osobliwości.
Zastanawiając się nad stanowiskiem dziwożon, widzę w tém pewien ślad pobratymstwa wyobrażeń między naszym ludem goralskim a ludami wschodniemi. Wiadomo, że Diw wschodni jest rodzajem złośliwego geniusza, nasze dziwo, w najwłaściwszém znaczeniu tego słowa, odnosi się głównie do zjawiska mniéj więcéj potwornego i odpowiada zupełnie wyobrażeniu ducha, który na wschodzie zowie się Diw i jest w pewném pokrewieństwie z naszą Dziwożoną.
Nie ja pierwszy jestem uderzony tém powinowactwem niektórych wyobrażeń duchownych naszego ludu, z wyobrażeniami duchownemi wschodu. Już Staszyc mówi w swoim Ziemiorodztwie, że mu się zdarzało słyszéć między góralami Karpackiemi, nazwiska duchów znane w mitologii perskiéj: wymienia nawet niektóre, ale ich nie pamiętam. Stąd nie kładę téj okoliczności na karb przypadku, obyczajem bardzo wygodnym, który szybko rozstrzyga wszelką zagadkę, ale jéj nie rozwiązuje.
Ja przynajmniéj, nie mam po prostu odwagi, rozwiązywać tym sposobem podobnych zagadnień. Tyle razy musiałbym ucieć się do przypadku, że w