Strona:Seweryn Goszczyński - Dziennik podróży do Tatrów.djvu/272

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

winienem mu spomnienie bratnie, oznakę żem go umiał poczuć, ocenić, że uczucia moje dla niego nie są z liczby tych co przechodzą z czasem, bez śladu. Licha była-by to odpłata za miłość żyjącą, gdy by została tylko w martwém słowie na papierze; ale z mojéj strony nie jest ona taką, chowam ją w mojéj duszy i daję żyjącą.
Kilkanaście dni przeżyliśmy prawie sam na sam, a takie życie wielką jest próbą wartości zobopólnéj dwóch ludzi; trudno ażeby w podobnym stosunku nie poznali się wzajemnie na sobie. Pragnąłbym aby zacny Pleban wyniósł z owego czasu takie dla mnie uczucia, jakiemi mnie ku sobie natchnął. Poznałem w nim sługę Kościoła, jakich mało w życiu mojém napotkałem. Pełen cnót chrześciańskich obok wyższego ukształcenia, miły, zniewalający, a mimo to zachowujący wysoką godność swojego stanu w życiu powszedniém, światowém; był prawdziwym ofiarnikiem wskazującym drogę jedynie prawdziwą, ile razy pełnił swoją służbę tajemniczą przy ołtarzu. Słyszałem go w tym urzędzie przemawiającego do ludu: kazania jego były w języku Słowackim, bo od téj wsi poczyna się już kraina Słowakami osiadła, a słowa jego były napiętnowane tą samą ewangieliczną prostotą, miłością, łagodnością, których przykład stawił w swojém życiu!..
Ale słowa niezdolne są wydać wewnętrznéj wartości człowieka, ani uczuć dla człowieka, który nas