Strona:Selma Lagerlöf - Tętniące serce.djvu/64

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

to też siedziała dalej spokojnie. Ujrzawszy leżącą na schodzie robotę na drutach, porzuconą przez Katarzynę, która oddaliła się, by zanieść Janowi w pole podwieczorek, zaczęła mała Klarcia pracować tak pilnie, że aż druty brzęczały.
Z pozoru była całkiem spokojna i zadowolona, ale rzucała raz po raz spojrzenie ku furtce w nadziei, że Agrypa minie może dom i pójdzie dalej. Ale stało się inaczej, Agrypa zatrzymał się i skierował wprost do wejścia. Klarcia zobaczyła po chwili, że odpina haczyk furtki.
Rozsiadła się jak mogła najszerzej na schodzie kamiennym, rozpościerając spódniczkę, ona to bowiem była w tej chwili strażniczką domowego ogniska i panią domu. Czuła to dobrze.
Wiedziała równie dobrze, że Agrypa nie kradł i nie bił, o ile nie krzyczał ktoś za nim: Grepa! Grepa! lub nie chciał mu dawać chleba z masłem. Nie bawił też długo w żadnym domu, chyba, że zdarzyło się nieszczęściem, iż na ścianie wisiał duży, dalarneński zegar wahadłowy.
Agrypa wędrował po całej okolicy, naprawiając zegary, a gdy zaszedł do domu, gdzie zoczył taki zegar, to nie dawał spokoju, póki mu nie pozwolono wyjąć ze szafki całej maszynerji, w celu przekonania się czy niema jakichś usterek. Niestety, okazywało się zawsze, że to i owo nie jest w porządku, a wówczas, mówił, że musi rozebrać cały zegar na części. Gdy się raz wziął do tego, to trwało zawsze długo, kilka dni nawet, zanim wszystko złożył na nowo. Przez cały ten czas musiano go trzymać w domu i żywić.
Najgorszem było to, że zegar, który raz wpadł w ręce Agrypy, nigdy już potem nie chodził tak dobrze,