Strona:Selma Lagerlöf - Tętniące serce.djvu/257

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mniemała, że miło jej będzie mieć przy sobie jakąś pamiątkę po Janie.
Klara Gulla przystąpiła do staruszki i poprosiła o insygnja cesarskie, potem oparła laskę o trumnę ojca i zawiesiła na niej czapkę z piórami, a wszyscy zrozumieli dlaczego to uczyniła. Wspomniała, że od czasu powrotu swego nie pozwoliła Janowi ani razu przyodziać się w strój cesarski. Chciała teraz naprawić swój błąd o ile to leżało w jej mocy. Trudno, dla umarłego nie wiele da się już uczynić.
Zaledwo laska spoczęła na trumnie, rozległy się dzwony, a proboszcz, kościelny i chłopcy pogrzebowi wyszli z zakrystji i stanęli na czele konduktu.
Deszcz rzęsisty padał dnia tego kilka już razy. Ale złożyło się tak, że nastała przerwa pomiędzy dwoma nawałnicami, w chwili gdy formował się pochód, gdy grupowali się mężczyźni przodem a kobiety z tyłu.
Stawali w porządku, a twarze ich wyrażały zdziwienie. Nie przyszli tutaj powodowani żalem z powodu śmierci dwojga starych ludzi, nie chcieli im też oddać czci szczególnej. Sprawa miała się inaczej. Gdy się rozeszła wieść w parafji że Jan ze Skrołyki zjawił się punktualnie na czas, by mógł razem z żoną zostać złożony do grobu, wszystkim wydało się to bardzo piękne i dziwne zarazem i chcieli być świadkami połączenia się starych małżonków w skonie.
Żaden z przybyłych nie sądził, żeby drugiemu miało przyjść to samo na myśl i teraz mieli wyrażenie, że zrobiono niepotrzebnie zbyt wielką rzecz z pogrzebu tych dwojga starców. Spoglądali po sobie, wstydzili się potrochu nawet jedni drugich, że jednak już byli na miejscu, przeto nie pozostawało nic innego, jak przyłączyć się do pochodu.