Strona:Selma Lagerlöf - Tętniące serce.djvu/190

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Omal że nie uwierzył w rzecz nadnaturalną, szło tu jednak tylko o wizję chorego umysłowo i to odkrycie uspokoiło go bardzo.
— Trzeba księdzu proboszczowi wiedzieć jeszcze, — dodał Lars — że Jan nie czuje dla mnie wielkiej sympatji. Zdradza się z tem teraz, kiedy go opuścił rozum. Przyznaję się zresztą do tego, iż z mojej to winy córka jego musiała porzucić dom, by zarobić pieniądze. Tego właśnie Jan przebaczyć mi nie może.
Proboszcza zdziwił ten ton gorączkowy i to publiczne, niespodziane wyznanie. Głębokie, błękitne oczy jego wpatrzyły się w twarz Larsa, a on nie mógł wytrzymać tego spojrzenia i odwrócił głowę. Uczuł w tej chwili, że jest to niewłaściwe, przeto zebrawszy wszystkie siły, znowu zwrócił oczy na proboszcza, ale nie mogąc w żaden sposób patrzyć nań, zaklął głośno i ponownie głowę odwrócił.
— Larsie Gunnarsonie, co to ma znaczyć? — zawołał proboszcz — Co się z wami dzieje?
Lars opamiętał się.
— Nie mogę się pozbyć tego warjata! — powiedział z gniewem, udając, że nibyto klął pod adresem Jana — Stoję tu przed księdzem proboszczem i wszystkimi sąsiadami, niby pod pręgierzem, dlatego tylko, że się staremu szaleńcowi spodobało nazwać mnie mordercą przez zemstę. Powiedziałem już. Żywi do mnie nienawiść z powodu córki. Nie mogłem przecież wiedzieć, że wpadnie w nieszczęście z tego powodu, iż się upominałem o należytość! Czy niema tu kogo, ktoby się zajął Janem, my zaś mogli wrócić do przerwanej nauki?
Proboszcz przesunął ponownie dłoń po czole. Słowna Larsa dotykały go boleśnie, ale nie mógł mu