Strona:Selma Lagerlöf - Tętniące serce.djvu/156

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

oddech. Tak zresztą należy zachowywać się wobec cesarza.
Oczywiście pieśni takiej nikt ze zgromadzonych dotąd nie słyszał, toteż, gdy Jan prześpiewał ostatnią zwrotkę, wszyscy zaczęli go błagać, by raczył powtórzyć hymn. Wzbraniał się przez chwilę, bo nie należy być zbyt łatwym z ludźmi, ale wobec natarczywych, ogólnych próśb uległ i zaczął na nowo. Ile razy przychodziła przegrywka, śpiewali wszyscy chórem, a gdy przychodziło: ratata! ratata! wybijali młodzi baroneci takt nogami, udawali trąbkę, a księżniczki i damy dworu klaskały rączkami.
Była to pieśń, zaiste, niezwykła! Gdy Jan znowu zaczął od początku, śpiewali już teraz chórem wszyscy, pięknie ubrani panowie, przecudne panienki, rzucały mu życzliwe spojrzenia, a starsi po każdej zwrotce wołali: brawo! Nastrój dziwny ogarnął Jana, władcę Portugalji, uczuł zawrót głowy, jakby po tańcu, wydało mu się, że coś go chwyta pod ręce i unosi wysoko w powietrze.
Nie stracił przytomności i zachował przez cały czas świadomość, że stoi na ziemi, doznał tylko myślowo rozkoszy unoszenia się wzwyż, sięgania głową wyżej od innych, prześcigania ich lotem, gdzieś daleko, ku niebu. Unosiło go dostojeństwo, ale także pieśń owa, czuł, że posiada dwa potężne skrzydła i na nich dźwiga się na jakiś wyniosły, cesarski tron, zawieszony kędyś pośród różowych zachodnich chmur.
Jednego mu tylko było brak... jednego! Ach! Czemuż niema tu wielkiej cesarzowej, małej Klary Gulli ze Skrołyki?
Zaledwo myśl ta zjawiła się w duszy cesarza, wydało mu się, że cały ogród, dom i ludzie oblała pur-