Strona:Selma Lagerlöf - Maja Liza.djvu/217

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wraz z nią przez komorę, gdzie mamzel Maja Liza wyszywała mereżkę na brzegu prześcieradła. Znalazły się w sali, pięknej, wielkiej komnacie o meblach z żółto lakierowanej brzeziny i niebieskich chodnikach w szachownicę. Pokój miał dwa okna. Na jednem stała wysoka, zielona kalla w wazonie, pod drugiem mały stolik z przyrządami do szycia. Płyta tego stolika była podniesiona i już zdaleka dostrzegało się mnóstwo przegródek pełnych szpulek, nici, motków, kłębuszków jedwabiu, kawałeczków wosku, książeczek z igłami, znaków do chustek, tasiemek, haczyków, guzików i uszek, słowem wszystkiego co służyło do pożytku i wygody.
Pastorowa pokazała Norze wszystko, co było w przegródkach, i kazała jej zgadywać, co do czego służy. Była tak uprzejmą, że nawet usiłowała się śmiać, ile razy dziewczyna popełniła omyłkę, mimo, że śmiech był dla niej czemś tak niezwykłem, iż kąty ust wyraźnie stawiały mu opór.
Im uprzejmiejszą była pastorowa, tem mocniej zaciskała Nora usta i tem bystrzej łyskały jej uważne oczy. Baczyły, by nie ulec chytrości i nie dać sobie wydrzeć czegoś, coby się znowu mogło obrócić na niekorzyść Maji Lizy.
Tym razem nie było jednak, zda się, mowy o podstępie. Pastorowa siadła przy stoliku i posadziła Norę obok siebie celem nauczenia szycia,