Przejdź do zawartości

Strona:Selma Lagerlöf - Legendy o Chrystusie (tłum. Markowska).djvu/28

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   24   —

ale coraz gorętsze w małych serduszkach budziło się pragnienie, by zbliżyć się do owych postaci, a przekonać się, czy też to żywi mężowie, czy mogą się poruszać.
Zabawy i wesołość godowa rosły z każdą chwilą, a żołnierze wciąż jeszcze trwali w swej nieruchomości. Dzieci zaś pojąć nie mogły tego, że ludzie stoją tak blizko owych jagód i przysmaków, a żaden ręki nie ściągnie, by coś pochwycić i do ust podnieść.
Aż chłopię jedno małe nie mogło dłużej już opanować swej ciekawości. Powoli, ostrożnie, gotów zawsze zerwać się do ucieczki, podchodził maleńki do jednego z pancernych. Wciąż bez ruchu stał żołnierz, dziecię wciąż bliżej było, aż mogło już rączynami dotknąć rzemieni sandałów.
I oto jakby ono zbrodnię straszną popełniło, zadrgał i poruszył się cały zastęp żelaznych mężów. W szale wściekłości rzucili się na dzieci i chwytać je zaczęli. Jedni okręcali je wysoko nad głowami, niby pociski ręczne, i z całym rozmachem rzucali je skroś wieńców i kwia-