Przejdź do zawartości

Strona:Selma Lagerlöf - Legendy o Chrystusie (tłum. Markowska).djvu/174

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   170   —

Aliści mąż święty porwał się z miejsca i wyciągnął ramiona ku niebu.
— Jako nie powstanie nikt z martwych i nie zadmie w róg, który Głosem Pana Światów nazywamy, tak i ty nie ostaniesz przy mnie. Ani wolno ci nawet przebywać w onem miejscu świątyni, bowiem poganinem jesteś. Uchodź, albo uczniowie moi rzucą się na ciebie i rozerwą na sztuki; obecność twoja kala świątynię!
Aliści młodzian nie poruszył się wcale i rzekł:
— Nie odejdę stąd, bowiem nigdzie nie znajdzie pokarmu dusza moja. Raczej umrę tu przy nogach twoich!
Ledwie skończył, a już uczniowie świętego męża porwali się z miejsc, by go odpędzić. Gdy zaś chciał się bronić, obalili go na ziemię — chwila jeszcze, a ugodzi weń cios ostateczny.
Zaś mały chłopczyna siedział tak blizko, że widział i słyszał wszystko, pomyślał też:
— Oto zaprawdę wielka srogość. Jakżebym pragnął zadąć w róg spiżowy!