Strona:Selma Lagerlöf - Legendy o Chrystusie (tłum. Markowska).djvu/163

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   159   —

by to potrzebnem było: miał przecież zaraz wrócić.
Wkrótce stanął u progów świątyni i wszedł do przedsionka, gdzie wznosiły się dwie czarne bliźniacze kolumny.
Ledwie na nie spojrzał, a już głęboka radość rozpaliła mu się w oczach. Usiadł u ich podnóża i wciąż na nie poglądał. Gdy zaś przypominał sobie, że kto się między temi kolumnami przecisnąć zdoła, ten jest sprawiedliwy przed Panem i nigdy nie zgrzeszył, — myślał, że oto nigdy jeszcze nie widział nic równie cudownego.
Myślał też, jak wielkiem byłoby szczęściem módz przecisnąć się między niemi; kolumny przecież stały tak blizko siebie, że nawet próba wszelka była zupełnem niepodobieństwem. Z godzinę może przetrwał tak bez ruchu u podnóża kolumn, ale nie wiedział o tem wcale. Zdało mu się, że ledwie chwil kilka na nie pogląda.
Aliści stało się, że w owym wspaniałym przedsionku, w którym usiadł chłopczyna, zebrali się sędziowie Wielkiej Rady, by rozstrzygnąć i sądzić