Strona:Selma Lagerlöf - Legendy o Chrystusie (tłum. Markowska).djvu/149

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   145   —

mi dzikiemi i potworami jesteśmy, ty zaś jesteś Człowiekiem.
I tak nizko głowę przed obrazem pochylił, że czołem ziemi dotykał.
— Zmiłuj się nademną, o nieznajomy! — rzekł, a łzy jego padały na kamienie posadzki.
— Gdybyś żył, sam widok twój byłby mię uratował — mówił.
A biedna stara niewiasta wylękła się niezmiernie tego, co uczyniła.
— Lepiejby było cesarzowi obrazu tego nie pokazywać — myślała.
Boć spodziewała się, że wielkim będzie ból jego, gdy oblicze owo zobaczy.
W trwodze i żalu nad rozpaczą cesarza, pochwyciła obraz, jakby go przed oczyma jego ukryć chciała.
A wtedy podniósł głowę Tyberjusz. I oto zmiana zaszła w rysach twarzy jego, i stał się takim, jakim był przed chorobą swoją. Rzekłbyś, niemoc ta źródło swoje miała w nienawiści i pogardzie ludzi, które w sercu jego mieszkały, i uchodzić musiała, skoro tylko ozwały się w nim miłość i litość.