Strona:Selma Lagerlöf - Legendy o Chrystusie (tłum. Markowska).djvu/128

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   124   —

zawierucha bluźnierstw i szyderstwa, że uczuła, jako niebo i ziemia w posadach swych zadrżały. I sama ona skamieniała z przerażenia, a dreszcz taki ciałem jej wstrząsnął, że wraz się ocknęła.
A gdy już rozbudziła się zupełnie, siadła na łożu swojem i tak do siebie rzekła:
— Nie chcę śnić dłużej. Noc całą czuwać będę, byle już nie widzieć tych okropności.
Lecz tejże chwili, gdy słowa te wymawiała, zmógł ją sen, głowa jej na poduszkę opadła i oto spała znowu.
I raz jeszcze ujrzała się na dachu domu swego, a maleńki jej synek biegał dokoła i zabawiał się piłką.
A wtedy usłyszała głos, który mówił do niej:
— Idź do balustrady, otaczającej dach, a zobacz, kto tam na podwórcu stoi i czeka.
Ale ta, która śniła, rzekła do siebie:
— Dość już niedoli oglądałam tej nocy. Nie mogę już na to patrzeć. Ostanę gdzie jestem.
Tejże chwili synek jej tak rzucił pił-