Strona:Selma Lagerlöf - Legendy o Chrystusie (tłum. Markowska).djvu/116

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   112   —

Lecz właśnie gdy na ulicę ową skręcić chcieli, zatrzymała ich nagła przeszkoda.
Stało się, iż w tejże samej chwili, gdy Faustyna dochodziła do ulicy owej, która od pałacu wielkorządcy do bramy Sprawiedliwości i na Golgotę wiodła, prowadzono tamtędy więźnia, na śmierć krzyżową przeznaczonego.
Poprzedzał go dziki zastęp młodych rozhukanych ludzi, którzy przy straceniu obecni być chcieli. Biegli oni w gwałtownym pędzie przez ulicę, w szale podnosili w górę ręce i wyli z radości, że oglądać będą coś, co im nie codzień oglądać dano.
Za nimi zaś dążyły całe zastępy ludzi w długich, wlokących się szatach, a byli to snać najpierwsi i najmożniejsi w mieście. Za nimi zaś dopiero szły niewiasty, a z tych wiele miało twarze łzami zalane. Ciągnęli też kalecy i żebracy, wydając krzyki, od których głowa pękała.
— O Boże! — wołali — uratuj go! Ześlij anioła swego, a uratuj go! Przyjdź mu na pomoc w tej chwili ostatecznej!