W domu było pusto, a nam tak bardzo smutno, żeśmy nie mogły jechać ze wszystkimi, zobaczyć żłobka pośród świec płonących, słuchać pieśni i śpiewać razem.
Wtedy babcia usiadła w rogu swojej sofy, wzięła moje ręce w swoje chude dłonie i tak zaczęła mówić:
Raz w ciemną noc wyszedł człowiek stary, aby dostać ognia.
Chodził od chaty do chaty, pukał i prosił:
— Ludzie, pomóżcie mi, użyczcie iskrę. Dzieciątko mi się urodziło, muszę rozpalić ogień, aby ogrzać żonę i dziecko. Poratujcie mię, ludzie!
Ale noc była późna, w chatach ciemno, ludzie spali, nikt go nie słyszał.
Więc człowiek szedł wciąż dalej, upatrując blasku ognia.
Spostrzegł wreszcie płomień w oddali, na polu. Skierował się w tę stronę. Rzeczywiście płonęło tu wielkie ognisko przygasając niekiedy; — dokoła spało mnóstwo białych owiec, a stary pasterz czuwał nad swą trzodą.
Człowiek, szukający ognia, zbliżył się
Strona:Selma Lagerlöf - Legendy o Chrystusie.djvu/8
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.