Strona:Selma Lagerlöf - Legendy o Chrystusie.djvu/6

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wzrokiem, a potem kładła mi rękę na głowie (ponieważ zwykle najbliżej siedziałam) i mawiała spokojnie i poważnie:
— Pamiętaj, że to wszystko prawda, jak mnie tu widzisz a ja ciebie.
Niekiedy śpiewała też prześliczne pieśni, ale nie co dzień. Pamiętam początek jednej o rycerzu i wodnicy: — „Mroźna zawieja, mroźna zawieja nad wielkim huczy morzem!“.
I jeszcze przypominam sobie jedną króciutką modlitwę, której mię nauczyła, i jeden wiersz pieśni pobożnej.
Z baśni pozostało niejasne wspomnienie, żadnej nie mogłabym powtórzyć, — ale pamiętam dobrze jej opowieść o nocy, w której się Chrystus narodził.
To wszystko, co pozostało mi po babci, którą tak bardzo, tak mocno kochałam, że nie umiałam wyobrazić sobie życia, kiedy nam jej zabrakło.
Pamiętam ranek, kiedy po raz pierwszy spojrzałyśmy na pustą sofę. Cóż teraz z nami będzie? Nie umiałyśmy pojąć, jak ten dzień upłynie. Wszystkie, wszystkie godziny!