Strona:Selma Lagerlöf - Legendy o Chrystusie.djvu/38

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wczesna, bramę tylko co otwarto; nikt dziś nie czekał na to, nikt nie przechodził przez nią, zdawać się mogło, że wszystko wymarło. — Nie, tylko ludzie zdrętwieli z boleści, nie mogli pojąć dotąd, co się stało; skamienieli ze zgrozy. Okropne widmo rzezi unosiło się ponad miastem, zamknęło wszystkie domy, serca ludzkie przeszyło mieczem bólu.
Nikt nie myślał dzisiaj o pracy.
— Na mój miecz! — odezwał się żołnierz rzymski do towarzyszy — zdaje mi się, że Woltigiusz źle obliczył. Najlepiej było właśnie zamknąć bramy, a wszystkie domy przeszukać dokładnie, — wtedy niezawodnie znaleźlibyśmy chłopca, którego matka uniosła z pałacu. Woltigiusz myślał, że zastawia pułapkę, gdyż będą się starali co najprędzej usunąć dziecko i wpadną tutaj w nasze ręce, ale — to może się wcale nie udać. Małoż to jest sposobów, aby na chwilę ukryć małe dziecko przed najczujniejszym okiem?
I zaczął rozmyślać o tym, w jaki sposób będą usiłowali rodzice wynieść dziecko za bramę miasta. Może ukryją je