Strona:Selma Lagerlöf - Legendy o Chrystusie.djvu/10

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wiek nieuczynny i ponury, — zobaczywszy obcego tak blisko z gniewem podniósł kij okuty, który trzymał w ręku, i z całej siły rzucił nim w przybysza. Kij ze świstem przeszył powietrze, ale zamiast ugodzić prosto w cel, zwrócił się na bok i upadł gdzieś na polu.
— Babciu! dlaczego kij nie chciał uderzyć tego człowieka? — przerwałam znów zaciekawiona.
Ale babcia tym razem nie odpowiedziała mi wcale, tylko ciągnęła dalej.
Wtedy obcy przemówił do pasterza:
— Poratuj mię, przyjacielu! udziel mi trochę żaru. Urodziło mi się dzieciątko, i muszę rozniecić ogień, aby ogrzać dziecko i matkę.
Pasterz byłby odmówił, ale widział przecież, że psy jego nie mogły tego człowieka ukąsić, że owce nie zbudziły się pod jego stopą, że kij nawet uderzyć go nie chciał — więc zalękniony, nie śmiał mu zabronić i odezwał się niechętnie:
— Weź sobie, ile ci trzeba.
Lecz ogień się dopalał, — nie było w nim już większych głowni, ani płonących gałęzi, tylko wielki stos węgli, ża-