Strona:Selma Lagerlöf - Jerozolima cz. II.djvu/45

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

stwie swem tyle się nasłyszał o swej głupocie, że nie mógł jeszcze nabrać zaufania do siebie.
Mieszkańcy wsi nie mało się zdziwili, gdy Bo wyjechał do Ameryki. Rodzice jego byli zamożni, posiadali wielki dwór i byliby chętnie syna zatrzymali przy sobie. Była wprawdzie pogłoska, że Bo jest zakochany w Gertrudzie, córce nauczyciela i że wyjeżdża, aby o niej zapomnieć, ale nikt nie wiedział dokładnie, jak się rzecz miała. Bo nie miał powiernika oprócz matki ona zaś nie daremnie była siostrą Ingmara Wielkiego, nikt nie potrafiłby jej skłonić, aby powiedziała o jedno słowo więcej, niż powiedzieć chciała.
Owego dnia, kiedy Bo opuzzczał dom rodzicielski, matka przyniosła mu pas i prosiła go, aby go nosił na nagiem ciele. Bo czuł, że pas był ciężki ; matka wszyła weń pieniądze.
„Musisz mi przyrzec, że nie rozłączysz się z nim bez potrzeby“, rzekła matka. „Nie wielka to suma, lecz tyle właśnie, ile potrzeba, abyś mógł wrócić, gdyby ci się źle powodziło
Bo przyrzekł, że nie użyje tych pieniędzy chyba w ostatecznej potrzebie i dotrzymał ściśle przyrzeczenia. Nie doznał też zbyt wielkiej pokusy, gdyż powodziło mu się po większej części dobrze w Ameryce, ale zawsze dwa razy był już tak ubogim, że cierpiał głód i nie miał przytułku. Zawsze