Strona:Selma Lagerlöf - Jerozolima cz. II.djvu/347

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

„Czy teraz jesteś już pewną, że nie zrobisz nic złego dziecku?“
„Tak“, odrzekła Barbara, „jeżeli Bóg da mu zdrowie, ażebym mogła je zatrzymać“.
„A jeżeli będzie ciemne i idyotyczne?“
„Wiem przecie już, że tak jest“ rzekła Barbara. „Ale nie jestem w stanie zrobić mu coś złego. Jakkolwiek jest, cieszę się, że mogę go pielęgnować“.
Stara usiadła na krawędzi łóżka i namyślała się. „Gdy już tak rzeczy stoją, to może napiszesz do Ingmara? rzekła.
„Zdaje mi się, że zależy ci na tem, aby dziecko żyło“, rzekła, „ale jeżeli napiszesz do Ingmara, to nie wiem, co zrobię“.
„Ciekam, czy można inaczej postąpić“, rzekła Liza. „Pierwszy lepszy, który dowie się, że masz dziecko, może napisać do niego i donieść mu o tem“.
Barbara była przerażona. „Chciałabym ukrywać go tak długo, aż Ingmar ożeni się z Gertrudą“.
Stara Liza milczała i myślała długo nad temi słowami. Widziała wyraźnie, że Barbara uwzięła się, aby sprowadzić na siebie nieszczęście, a nie miała odwagi sprzeciwić jej się. „Byłaś bardzo dobrą dla wszystkich ludzi na ingmarowskim dworze“, rzekła nieśmiało, „nie dziw się, że chcięlibyśmy ażebyś została naszą gospodynią“,