Strona:Selma Lagerlöf - Jerozolima cz. II.djvu/333

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Niektórzy wyrażali się bardzo pięknie. Przyrzekali modlić się codziennie za Ingmarem, którego uważali za najmilszego swego brata i spodziewali się, że odzyska napowrót zdrowie. I wszyscy wyrażali życzenie, aby wrócił do Jerozolimy.
Gdy ci ludzie obcej narodowości mówili, Szwedzi milczeli. Siedzieli tuż przed Ingmarem i wpatrywali się wciąż w niego.
A patrząc na Ingmara mimowoli musieli myśleć o tem wszystkiem, co było pewne i uczciwie i dobrze urządzone w dawnej ich ojczyźnie. Jak długo on był między nimi, zdawało im się, jak gdyby coś z tego wszystkiego przybyło do nich. Ale teraz, gdy Ingmar wyjeżdżał, opanowała ich trwoga i bezradność. Czuli się jak gdyby zgubieni w tym kraju bezprawia i między ludźmi, którzy bez litości i bezwzględnie walczyli między sobą o dusze ludzkie.
I z wielką żałością myśli Szwedów skierowały się do ojczyzny. Widzieli przed sobą całą okolicę z polami i dworami. Na drogach kroczyli ludzie spokojnie i zgodliwie, wszystko było pewne, jeden dzień schodził jak drugi, a jeden rok tak był podobnym do drugiego, że nie można ich było odróżnić od siebie.
Ale równocześnie prawie, gdy chłopi szwedzcy myśleli o spokojnej swej ojczyźnie, opanowała ich świadomość, jaką to było dla nich wielką i odu-