Strona:Selma Lagerlöf - Jerozolima cz. II.djvu/285

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

„Ale potrafię was zrozumieć,“ rzekła pani Gordon.
„Wszystko szło w ogólności zwykłym trybem,“ rzekł nareszcie.
„Ale macie mi z pewnością coś do powiedzenia,“ rzekła pani Gordon.
„Nie wiem, czy słyszała już pani o młynie Bazama Paszy?“ zapytał Ingmar.
„Nie, o cóż to chodzi? zapytała pani Gordon. „Nie wiedziałam nawet, że Bazam Pasza ma młyn.“
„Tak,“ rzekł Ingmar, „gdy Bazam Pasza został niedawno gubernatorem Jerozolimy, myślał zapewne o tem, że to wielka niewygoda dla tutejszych ludzi, iż mają tylko ręczne młynki do mielenia zboża. Kazał więc założyć w jednej z pobliskich dolin młyn parowy. Nie dziwię się jednak, że pani nie słyszała o tym młynie, gdyż nie był on prawie nigdy w ruchu. Bazam Pasza zatrudniał nim ludzi, którzy nie umieli się z nim obchodzić, i tak zawsze było coś w nieporządku. Prze d kilku dniami Bazam Pasza posłał z zapytaniem czy któryś z Gordonistów nie potrafiłby wprowadzić w ruch młyna. Poszło więc kilku z naszych i naprawili go.
„To dobra nowina,“ odrzekła pani Gordon, szy mnie to, że mogliśmy Bazamowi Paszy wyrządzić grzeczność.“
„Bazam Pasza był tak uradowany że zaproponował kolonistom, aby się stale zajmowali mły-