Strona:Selma Lagerlöf - Jerozolima cz. I.djvu/82

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Nauczyciel i jego żona spojrzeli na siebie z zdziwieniem, i nie wiedzieli, co odpowiedzieć. „Ale mamy sami bardzo mało miejsca“, rzekł Storm w końcu.
— Myślałam, że mogłabym może dawać masło, mleko i jaja, zamiast opłaty.“ — O, co do tego...“ — „Była by to wielka usługa“ rzekła bogata wieśniaczka.
Ale matka Stina zrozumiała, że Karina nie byłaby ich prosiła o coś tak niezwykłego, gdyby nie była koniecznie potrzebowała pomocy. Dlatego roztrzygła rzecz prędko.
„Nie potrzebujecie dłużej prosić,“ rzekła, dla Ingmarsonów zrobimy wszystko co możemy.“
„Dziękuję wam“, rzekła Karina.
Matka Stina i Karina mówiły jeszcze długo z sobą o tem, jak się z Ingmarem urządzić, Storm zać zabrał Ingmara do szkoły. Ingmar usiadł na ławce obok Gertrudy. Przez cały pierwszy dzień nie wyrzekł ani jednego słowa.
Tims Halfvor przez cały tydzień trzymał się zdala od budynku szkolnego, jak gdyby się bał spotkać się tam z Kariną. Ale pewnego przedpołudnia, gdy deszcz lał strumieniami i nie można było spodziewać się gości, opanowało go głębokie przygnębienie.
„Jestem do niczego, nikt nie ma dla mnie poważania“, pomyślał sobie i dręczył się tem, jak