Strona:Selma Lagerlöf - Jerozolima cz. I.djvu/71

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Posłano po księdza z dworu ingmarowskiego i ksiądz został tam przez całe popołudnie. Gdy wrócił wieczorem, poszedł do nauczyciela. W ciągu dnia dowiedział się o czemś, o czem chciał jeszcze z kimś pomówić.
Nauczyciel i matka Stina byli mocno zasmuceni, gdyż dowiedzieli się już, że Ingmar Ingmarson umarł. Ale ksiądz szedł lekkim krokiem i coś wesołego i jasnego było w jego twarzy, gdy wszedł do izby.
Nauczyciel zapytał go, czy jeszcze w czas przyszedł. — „Tak, odrzekł ksiądz, ale nie byłem tam potrzebny“. — „Nie?“ zapytatała matka Stina. — „Nie“, odrzekł ksiądz, uśmiechając się tajemniczo, „mógł zupełnie obejść się bezemnie!“
„Ciężka to nieraz rzecz być u łoża umierającego człowieka“, rzekł ksiądz.
— „O tak, o tak“ potakiwał nauczyciel.
— „A tem bardziej jeżeli umierający jest najgłówniejszą w okolicy osobą“.
— „Tak“. — „Może jednak rzecz mieć się inaczej, niżby się zdawało“.
Ksiądz milczał przez chwilę i patrzał prosto przed siebie, a oczy jego świeciły jaśniej niż zwykle z poza okularów.
— „Czy pan, panie Storm, albo matka Stina słyszeliście coś o dziwnem zdarzeniu, jakie