Strona:Selma Lagerlöf - Jerozolima cz. I.djvu/6

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ksiądz ani wójt nie zbliżą się do mnie przed kościołem i nie podadzą mi ręki, a dotychczas przecie zawsze to czynili. Nie wybiorą może mnie nawet do wydziału Stowarzyszenia dla ubogich, a już ani myśli o tem, abym został wybranym do Przełożeństwa kościoła.
„Nigdy myśli nie płyną mi tak dobrze, jak kiedy idę tak skibami za pługiem. Człowiek sam jeden i nic nie przeszkadza, chyba te wrony, co po skibach robaczków szukają«. Młodemu wieśniakowi zdawało się, iż myśli tak łatwo mu powstają w głowie, jak gdyby ktoś mu je szeptał do ucha. Ze zaś rzadko umiał myśleć tak jasno i wyraźnie, jak tego dnia, więc wesół był i w dobrym humorze. I zdawało mu się, że niepotrzebnie się troszczy i perswadował sobie, iż nikt przecie żądać odeń nie może ażeby popadł w nieszczęście.
Myślał o tem, że gdyby ojciec jego żył, mógłby go zapytać, tak jak przedtem zawsze we wszystkich trudnych sprawach o radę go pytał i niecierpliwił się mocno, iż nie ma ojca pod ręką i nie może się go natychmiast poradzić.
„Gdybym tylko znał drogę“, rzekł, i myśl ta zaczęła go bawić, „natychmiast poszedłbym do niego. Chciałbym wiedzieć, co też powiedziałby stary Ingmar, gdybym tak pewnego pięknego dnia przyszedł. Wyobrażam sobie, że siedzi we wielkim dworze, ma wiele pola i łąk, i wielkie stodoły i du-