Strona:Selma Lagerlöf - Jerozolima cz. I.djvu/54

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

żniwiarski w drodze do stodoły, a wszystko to dlatego, iż odezwały się dzwony. Zdawało się, jak gdyby ludzie wiedzieli o tem, że właśnie w tej chwili Bóg na wieczornym obłoku unosi się ponad wsią, potężny, wielki i dobry, rozsiewając błogosławieństwo swe nad całą okolicą.
Wieś ta nie miała jeszcze nauczyciela, który ukończył seminaryum, nauczyciel wiejski był to starej daty wieśniak, który sam nauczył się tego, co umiał. Dzielny to był człowiek, gdyż potrafił sam jeden dać sobie radę z nauką i wychowaniem więcej niż stu dzieci; od trzydziestu lat przeszło był tu nauczycielem i cieszył się największem poważaniem. To też nauczyciel bliskim był mniemania, iż losy całej wsi spoczywają na jego sumieniu i niepokoił się tem, iż mają księdza, który nie umie wygłosić kazania. Zachowywał się jednak spokojnie, jak długo po wsiach była tylko mowa o wprowadzenia nowego chrztu, lecz gdy słyszał, iż teraz przyszła kolej i na mszę pańską i że ludzie tu i ówdzie zgromadzają się po domach dla odprawiania nowej mszy, nie mógł pozostać obojętnym. Sam był wprawdzie biednym, lecz udało mu się kilku bogatszych chłopów pozyskać dla budowy domu misyonarskiego. „Znacie mnie dobrze“, mówił, „wiecie, że będę przemawiał, tylko na to, ażeby umocnić lud w dawnej wierze. Bo do czego to dojdzie, jeżeli kaznodzieje laicy będą nas naga-