Strona:Selma Lagerlöf - Jerozolima cz. I.djvu/264

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

i piękniejszej. Karina zbliżyła się do Halfvora i szepnęła mu coś do ucha. Halfvor zaś natychmiast prosił księdza, aby przyjął od nich tę skórę w darze.
Karina krzątała się, wyjmowała z niebiesko pomalowanych szaf wspaniałe stare srebro. Rozłożyła obrus z szerokiem mereszkowym obrąbkiem na stole i położyła na niej tyle srebrnych łyżek, jak gdyby nakrywała na ucztę. Do ciężkich srebrnych dzbanów nalewała mleko i inne napoje.
Po skończonej wieczerzy ksiądz chciał się pożegnać.
Halfvor Halfvorson odprowadził go sam wraz z dwoma parobkami; odgartali śnieg na ciężkich miejscach, podpierali sanie gdy miały się wywrócić i nie opuścili go, aż dojechał do plebanii.
Teraz ksiądz stał już bezpiecznie na terasie swego domu. I myślał sobie, jak to pięknie spotkać się ze starymi przyjaciółmi, i żegnał się serdecznie z Halfvorem. Chłop stał jednak i szukał czegoś w kieszeni.
Nakoniec wyjął złożony papier.
Czy mógłby to teraz już wręczyć księdzu proboszczowi? zapytał. Jest to ogłoszenie, które ma być zwiastowane jutro po kazaniu. Gdyby ksiądz proboszcz był tak łaskaw i przyjął je teraz, nie potrzebowałby jutro posełać osobnego posłańca do kościoła.