Strona:Selma Lagerlöf - Jerozolima cz. I.djvu/240

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

powiedzenia, bo sprawa ta była dla nich bardzo poważna. Postawili na kartę całe swe życie, i stracili je.
„Dlaczego są tak zasmuceni?“ myślała stara kobieta. „A przytem nie przeczuwają nawet najgorszej rzeczy, bo nie chcą należycie zrozumieć listu Hellguma. Wytłumaczyłam im Słowa Hellguma, ale nie chcą mnie słuchać. Tak, ci, co mieszkają na równinie i pod wolnem niebem, nie wiedzą co to troski i zmartwienie. Nie mają tyle zrozumienia, jak ci, co samotnie żyją w leśnej zaciszy“.
Domyśliła się, że Hellgumczycy byli zatrwożeni, ponieważ Halfvor zwołał ich w dzień powszedni. Spoglądali na siebie niespokojnie, badali się zatrwożeni, nieufnemi spojrzeniami, które wyrażały pytanie: „Jak długo jeszcze wytrwasz? A jak długo ty, a ty?“.
Czy nie lepiej było zakończyć raz wszystko i rozwiązać całą gminę, myśleli sobie, tak samo, jak lepiej jest umrzeć nagłą śmiercią, niżeli chorować i umierać długo.
Ach, więc ta jedność, ta ewanielia pokoju, to błogosławione życie w bratestwie i zgodzie, które cenili tak wysoko, wszystko to miało być skazane na zagładę!
Podczas gdy ludzie ci szli tak zasmuceni, słońce wspaniale i potężnie odbywało swą odwieczną drogę na wysokim niebios błękicie. Od śniegu po-