„A więc śmierć jest tak lekką?“ myślała mrs. Gordon.
I myśląc o tem słyszała dokoła siebie pomieszany gwar, szum fal, świst wiatru, jęki i krzyki tonących i łoskot płynących po wodzie i uderzających o siebie przedmiotów okrętowych, a wszystko to łączyło się w wyobraźni jej w dźwięki zrozumiałe dla niej, podobnie, jak bezkształtne chmury czasem skupiają się i formują obrazy.
I oto, co mówiły jej dwźięki:
„Tak masz słuszność, śmierć jest lekką, ale życie jest ciężkie“.
„Tak, to prawda“, myśłała i pytała się dalej, co czynić należy, aby życie było równie lekkie, jak śmierć.
Dokoła niej rozbitki walczyli o płynące przedmioty i przewrócone łodzie. Ale w pośród tych dzikich krzyków i przekleństw słyszała, że cały ten gwar znowu złączył się w głośne wyrazy, które były odpowiedzią na jej pytanie:
„Ażeby życie było równie lekkie, jak śmierć, do tego potrzeba Jedności, Zgody, Miłości!“
I zdawało jej się, jakby Pan z tego hałasu i tego łoskotu uczynił sobie instrument, ażeby dać jej odpowiedź.
Podczas, gdy te słowa dźwięczały jej jeszcze w uszach, została uratowaną. Wciągnięto ją do małej łodzi, gdzie siedziało tylko trzech ludzi.
Strona:Selma Lagerlöf - Jerozolima cz. I.djvu/231
Wygląd
Ta strona została przepisana.