Strona:Selma Lagerlöf - Dziewczyna z bagniska.djvu/42

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Źlebyśmy zroblli, gdybyśmy ją odtrącili. Może spotkałoby ją jakie nowe nieszczęście.
Ale Hildur nie chciała słuchać.
— Jeżeli ta dziewczyna ma pozostać, noga moja u was nie postanie. Ja i ona nie możemy być pod jednym dachem.
— Nie wiesz, co robisz. Nikt nie potrafi lepiej pielęgnować mojej matki. Wszyscy byliśmy szczęśliwi, gdy się do nas dostała. Przedtem matka była niełatwa w pożyciu i często w złym humorze.
— Nie chcę cię przymuszać abyś ją oddalił, powiedziała Hildur. Znać jednak było, że jeśli Gudmund nie spełni jej żądania, jest zdecydowana zerwać małżeństwo.
— A no, dobrze. Będzie, jak chcesz, odrzekł Gudmund.
Nie chciał ryzykować swojej przyszłości z powodu Helgi. Lecz dając to przyrzeczenie, był bardzo blady i przez cały wieczór pozostał milczący i przygnębiony.
Zajście to nasunęło Gudmundowi obawy, że Hildur nie jest taka, jaką ją sobie wymarzył. Podrażniło go, że przeciwstawiła mu swoją wolę. A przytem nie mógł przyznać jej rację. Gotów byłby ustąpić, gdyby okazała swą wspaniałomyślność, tu jednak przeciwnie, zdradziła mściwość i złe serce.
Od tej pory patrzył pilnie, czy narzeczona nie przejawi w czem tego rysu charakteru. Nieufność, raz obudzona, odkrywała wciąż nowe rzeczy niepożądane.
— Pewno należy do takich, co to najpierw myślą o sobie, mruczał teraz każdym razem, gdy się z nią rozstawał. Ciekaw był, jak długo wytrwałaby w miłości ku niemu, wystawiona na próbę.
Usiłował się pocieszać, rozumując, że wszyscy my-