Strona:Selma Lagerlöf - Dziewczyna z bagniska.djvu/13

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Z taką zaciekłością bronisz swej wygranej? — pyta siędzia tonem miażdżącym.
— Cofam skargę! Nie chę go zmuszać do przysięgi! — Krzyczy rozdzierająco.
— Co ty wygadujesz? Rozum straciłaś? — pyta sędzia.
Ona oddycha gwałtownie, starając się opanować. Sama spostrzega ostrość swego głosu. Sędzia zaczyna przypuszczać, że dostała nagle obłędu, skoro nie może powiedzieć wyraźnie o co jej chodzi. Dziewczyna walczy ze sobą, aby zniżyć głos i wreszcie, przezwyciężywszy się, mówi powoli, spokojnie, parząc sędziemu prosto w twarz:
— Zrzekam się skargi. To ojciec mego dziecka. Kocham go. Nie chcę aby był krzywoprzysięzcą.
Stoi wyprostowana i pełna decyzji. Nie spuszcza oczu z surowej twarzy sędziego. Ten, wsparty rękami o stół, patrzy na nią przeciągle.
Jest zupełnie zmieniony.
Cały niesmak i zniechęcenie znika, a twarz jego opromienia głębokie wzruszenie. „Oto, mówi do siebie, oto jaki jest nasz lud. Jak można go lekceważyć, skoro w najuboższych jest tyle miłości i miłosierdzia“.
Czując łzy w oczach, czyni gwałtowny ruch zażenowania i rzuca dokoła siebie bystre spojrzenie. Pisarz, długi szereg przysięgłych i komisarz — wyciągają szyje, aby się przyjrzeć dziewczynie, stojącej przed trybunałem z księgą świętą na piersi. Sędzia widzi blask niezwykły rozjaśniający ich twarze na widok piękna, które poruszyło do głębi ich serca.
Następnie sędzia spogląda na publiczność: wszys-