Strona:S. Napierski - Pusta ulica.djvu/67

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Epigoni mają w stylu coś z zimno jarzącej się magnezji, jakiś wdzięk oślepiający wysilenia.

Między uśmiechem a uśmieszkiem jest dla stylisty cała przepaść.

Tylko forma skończona, zamknięta, samowystarczalna uwalnia od zmory wewnętrznej; jej nie wystarczy poprostu wyrazić.

Wyraz jest tylko wentylem, klapą bezpieczeństwa; forma — krystalizacją, roztworem nasyconym, małżowiną dojrzałą do wydzielenia perły.

Może istotnie najwyższym wyrazem piękna w sztuce jest konwencjonalizm, kanon, typ idealny, czyli pozorne zniesienie wewnętrznych sprzeczności? Harmonja jako wypadkowa ukrytych osi kierunkowych, sprowadzenie dynamizmu do zera? Równowaga ustalona w punkcie obojętnym fikcji?