Strona:Rusini (Abgarowicz).djvu/101

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tęsknoty otaczał, na każdy szelest od wejścia pochodzący wstrząsała się nerwowo i zwracała rozmarzone oczy w stronę drzwi.
To hrabia Teodor przywiózł Eufrozynę na odczyt Iwana.
Rozpoczęło się nareszcie.
Iwan prowadził starego poetę pod rękę. Gdy znaleźli się na sali, huczne oklaski powitały ich przybycie. Stary śpiewak kłaniał się z wdzięcznością i rozczuleniem na wszystkie strony. Oklaski te dziwiły go, wstydziły prawie, nie przywykł do nich, były dlań — nowością.
Znaleźli się wreszcie na podniesieniu. Jubilata usadowiono na honorowem krześle. Iwan zajął miejsce dla prelegenta przeznaczone. Ukłonem i ciepłem słowem powitał zebranych, potem zaczął malować dzieje żywota dzisiejszego jubilata.
Przesuwał im przed oczyma dnie jego dzieciństwa w sieroctwie, w opuszczeniu spędzone, matkę, biedną kobietę, anioła opiekuńczego smętnego pacholęcia... Później jego włóczęgę po świecie za okruchami chleba powszedniego; trudy i znoje wojenne, rany i krwi przelanie, tęsknotę poety za ojczyzną uroczą, za górami cudownemi, za szelestem liści bukowych, szumem lasów świerkowych, za zieloną Bukowiną.
Słuchacze tak zespolili się z myślą, z duszą mowcy, że wraz z nim cierpieli boleścią starego barda, tęsknili jak on, krew przelewali, rany odnosili. We wszystkich krew jednakiem tętnem krążyła, pulsy jednako uderzały. Czar słowa opanował już ich.
Eufrozynie serce biło gwałtownie, z głową naprzód wyciągniętą, z oczami w mowcę wpatrzonemi siedziała drżąca, łowiąc każde jego słowo pożądliwie.
Prelegent w dalszym ciągu przeszedł do działalności jubilata na polu literackim i społecznem, malował jego zasługi. Podnosił przedewszystkiem to, że był śpiewakiem zgody i miłości, wieszczem pojednania.
— Żaru on nie kładł na rany — wołał uniesiony zapałem — przeciwnie, balsamem zgody je zalewał. Czuł on, że w bratnim uścisku z polskim narodem nasza przyszłość leży,