Strona:Rudyard Kipling - Stalky i Sp.djvu/83

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mu się trzęsły ramiona, kiedyśmy wychodzili. Czybyście pomyśleli — rzekł po chwili zastanowienia — że na następnej lekcji Mason nie mógł na nas spojrzeć, żeby się nie zaczerwienić? A my trzej gapiliśmy się na niego, że aż dygotał. To okropnie wrażliwy gad.
— On czytał Eryka — odezwał się M’Turk — wobec czego daliśmy mu Św. Winifreda czyli Życie w Kolegjum. Oni tam wciąż puszczają wszystko, co mogą ukraść w szkole św. Winifreda, o ile się nie modlą lub nie urzynają po szynkach. To było przed tygodniem i stary wścieka się trochę na nas. Nazwał to konstruktywnem łajdactwem. Stalky to wszystko wymyślił.
— Niema najmniejszego sensu żreć się z nauczycielem, dopóki się nie jest zupełnie pewnym, że się go może wykiwać i zrobić z niego durnia — rzekł Stalky, wyciągnięty wygodnie na dywanie przed kominkiem — Mason nie znał N-ru Piątego — dziś już wie, z kim ma do czynienia, oto wszystko. A teraz, moi drodzy słuchacze — Stalky podkurczył pod siebie nogi, usiadł i zwrócił się do całego towarzystwa — czeka nas bój z tym niezłomnym, upartym Kingiem. Na całe mile zboczył ze swej drogi, byle tylko wywołać z nami konflikt. — Tu Stalky spuścił na twarz swą czarną jedwabną maskę i mówił tonem sędziego, wydającego wyrok śmierci — Krzywdził Beetle’a, M’Turk’a i mnie, privalim i seriatim,