Strona:Rudyard Kipling - Stalky i Sp.djvu/331

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Wykręcił się na pięcie i dotykając, zda się, głową gwiazd, dostojnie skierował się ku pracowni, gdzie Stalky i M’Turk leżeli koło siebie na stole, obcierając łzy, za słabi, aby się móc poruszyć.

· · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · · ·

Powodzenie kawału z zadaniem łacińskiem przeszło najśmielsze oczekiwania. Stalky i M’Turk byli od egzaminów uwolnieni (mieli nadliczbowe lekcje z rektorem), ale Beetle poddawał się egzaminowi z całą gorliwością.
— To zdaje mi się, jest twoje parergon! — mówił King, rozdając drukowany tekst zadania — Ostatni popis, zanim przeniesiesz się w sfery wyższe. Ostatni atak przypuszczony do klasyków. Zdaje się, że już odbiera ci humor.
Beetle czytał tekst ze zmarszczonemi brwiami.
— Nie widzę tu ani głowy ani ogona! — mruknął — Cóż to ma znaczyć?
— O, nie! — wykrzyknął King z profesorską kokieterją — My właśnie spodziewamy się, że ty powiesz nam, co to znaczy. To, widzisz, mój kochany Beetle, jest egzamin a nie konkurs na odgadywanie szarad. Zobaczysz, że twoi koledzy bez najmniejszych trudności…
Tulke wstał, wyszedł z ławki i położył tekst na katedrze. King spojrzał, zaczął czytać i naraz pozieleniał jak trup.