Strona:Rudyard Kipling - Stalky i Sp.djvu/300

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nowelki, pomieszane z ekscentrycznemi piosenkami autora nazwiskiem Peacock, Borrow’a Lavengro; ciekawa książka, uważana za przekład poematu zatytułowanego Rubáigát, zdaniem rektora, niedocenionego jeszcze należycie. Były setki tomów poezyj: — Crashaw, Dryden, Aleksander Smith, L. E. L., Lydia Sigourney, Fletcher i jego wyspa szkarłatna; Donne, Faust Marlowe’a i Ossian (M’Turk przez trzy dni chodził, jak pijany, kiedy mu go Beetle pożyczył); Raj Ziemski, Atalanta w Calydonie, wreszcie Rossetti — aby wymienić tylko parę nazwisk. Czasami rektor, wpadłszy pod pretekstem cenzurowania pisma, czytał Beetle’owi to ten to ów urywek z jakiegoś poety, otwierając mu nowe horyzonty. To znów, oddychając powoli, z oczami napółzamkniętemi nad swem cygarem, opowiadał mu o wielkich ludziach żyjących i dziennikach, dawno już pogrzebanych a założonych przez nich w czasach ich buntowniczej młodości; o latach, kiedy te planety były małemi, dopiero rozżarzającemi się gwiazdami, szukającemi sobie miejsca w niezmierzonej obojętności ludzkiej, zaś on, rektor, znał ich wszystkich jako młodych ludzi. Oczywiście, praca była w takie dni pod psem, a Beetle, z głową pełną nowych miar wierszowych i różnych historyj, zwierzał się z wszystkiego tylko jednemu jedynemu M’Turk’owi na piasczystem wybrzeżu morskiem, krocząc wyniośle dokoła tkwiącego w piachach galeonu wielkiej Armady