Strona:Rudyard Kipling - Stalky i Sp.djvu/237

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wał się Dawson — Nie zdaje mi się, żeby do tego było zbyt dużo kandydatów.
— Zaraz, to mi przypomniało jedną rzecz. Ze Starymi Chłopcami przyjeżdża Crandall — zaprosiłem ich dwudziestu, zdaje się jednak, że przyjedzie słaba drużyna. Ale, prawdę mówiąc, nie wiem, czy Crandall na co się przyda. Poraniono go ciężko w walce o ciało Duncan’a.
— Crandall starszy — artylerzysta? — zapytał Perowne.
— Nie, młodszy, Crandall-Dereń — oficer hinduskiego pułku... Tyś go jeszcze nie znał, Perowne.
— Gazety nic o nim nie pisały. Czytaliśmy tylko o Porcusie. Co Crandall zrobił, panie rektorze?
— Przyniosłem wam pewien dziennik indyjski, który mi przysłała jego matka. Mogę powiedzieć — chłopak pięknie się spisał. Chcecie, żebym wam przeczytał?
Rektor umiał czytać. Kiedy skończył całą gęsto zadrukowaną szpaltę, wszyscy mu grzecznie podziękowali.
— Pięknie to świadczy o naszej starej budzie! — odezwał się Perowne — A swoją drogą szkoda, że nie przyszedł na czas, aby uratować Porcusa. To już dziewiąty w przeciągu ostatnich trzech lat, prawda?
— Tak — odpowiedział rektor — I przypominam sobie, że dokładnie przed pięciu laty w tym