Strona:Rudyard Kipling - Stalky i Sp.djvu/182

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Wyrzucił nas Mr. Prout — odpowiedział Stalky znacząco.
— Otóż właśnie ja a nie Mr. Prout. Ja tego bynajmniej nie chciałem, obawiam się jednak, że wskutek pewnego mego odezwania Mr. Prout mógł mieć wrażenie....
N. 5 wybuchnął głośnym śmiechem.
— Znowu ta sama historja, Padre! — rzekł M’Turk — W Mr. Proucie wrażenia powstają nadzwyczaj szybko. Ale z tego nie wynika, abyśmy go nie kochali, to nieprawda. W nim niema ani za grosz złości.
Ktoś zapukał dwa razy do drzwi.
— Pracownia N. 5 ma się natychmiast udać do kancelarji pana rektora! — zawołał głos Foxy, sierżanta szkolnego.
— Oj! — wykrzyknął Rev. John — Obawiam się, że ktoś tu beknie, co się zowie!
— Jak Boga kocham, Prout pofagasował staremu! — oburzył się Stalky — To już dwulicowość z jego strony. Wcale to niepięknie wciągać starego w wewnętrzne spory domowe.
— Poleciłbym umieszczenie książki, hm... na pewnej części ciała — rzekł Rev. John obojętnym tonem.
— Nie warto! Stary bije po plecach, a toby był hałas okropny — odpowiedział Beetle — Dobranoc, Padre. Nasz rachunek jest wyrównany.