Strona:Rudyard Kipling - Od morza do morza 02.djvu/69

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

mknęła się z trzaskiem ostatnia brama, a światła zaczęły się zapalać po domach.
Niestety! W powrotnej drodze do hotelu rozwiały się moje złudzenia co do cnotliwości i spokoju miasteczka. Z tyłu za sklepem był pokój z oknami, szczelnie zasłoniętemi, a tam młodzieńcy, którzy przed chwilą przechadzali się z pannami, mogli pić i grać w pokera, a w sklepie leżały ponure powieści o krwawych czynach, trucizna dla małych chłopców, i dyszące żądzą miłosną historye dla panien. „Kalifornia“ roześmiał się tylko posępnie. Powiedział mi, że te wszystkie małe mieściny w Stanach Zjednoczonych podobne są do siebie, jak dwie krople wody.





XXIV.
Opisuje, w jaki sposób łowiłem łososia w Cluckamas.

Użyłem! Amerykańskie lądy mogą się zapaść pod wodę; wziąłem już z nich to, co mają najlepszego! A tem najlepszem nie były ani dolary, ani miłość, ani nieruchoma własność... Posłuchajcie, a opowiem wam, jaki połów mieliśmy, ja i „Kalifornia,“ a będziecie nam zazdrościć!
Powróciliśmy z Dallas do Portlandu tą samą drogą, a statek przystanął tylko po drodze, żeby zabrać łososie, połów z jednej tylko nocy i odstawić je do fabryki konserw. Kiedy właściciel drucianych przegród powiedział, że połów wynosi dwa ty-