Strona:Rudyard Kipling - Od morza do morza 02.djvu/15

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

kującego z zachwytu i głębokiego zadowolenia. Przewodnik opowiadał, że Nikko posiada jeszcze mnóstwo wspaniałości przez nas nieobejrzanych.
— Jest tu jezioro — mówił. — Są góry; musicie to obejrzeć. Ale ja go nie słuchałem i tego samego popołudnia powróciłem do Tokio przetrawiać doznane wrażenia.





XX.
Opisuje, jak srodze spotwarzyłem armię japońską. — Pan wyrzekł: „Niech powstanie jazda!“ — Wyrzekł potem: „Niech będzie mu powolna!“ — I stała się powolną, dyabelnie powolną. — I nazwano ją: „konną gwardyą japońską.“

Źle uczyniłem. Wiem o tem. Powinienem był zapukać do drzwi poselstwa i prosić o pozwolenie zwiedzenia pałacu cesarskiego. Powinienem był zapoznać się z przywódcami rozmaitych stronnictw. Nie uczyniłem tego, ani wielu innych rzeczy, które należało zrobić. Ale zato wczesnym rankiem usłyszałem odgłos trąb i stąpania zbrojnych ludzi pod memi oknami. Plac mustry był tuż, a wojska cesarskie szły na paradę. Ktoby sobie zaprzątał głowę polityką? Pobiegłem co tchu za wojskiem...
Nie łatwo zebrać dokładne dane o armii japońskiej. Przechodzi ona nieustannie napady reorganizacyi. Ale teraz, o ile można zbadać, siła jej wynosi sto siedemdziesiąt tysięcy.