Strona:Rudyard Kipling - Od morza do morza 01.djvu/21

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

patrzeć prosto w oczy, uczciwie i po koleżeńsku, a ja odzwyczaję ją od szpecenia pięknych usteczek paleniem siekanego tytoniu, zawiniętego w liść kapuściany i nauczę ją palić wykwintne papierosy najlepszego gatunku.
Szczerze mówiąc, birmańskie dziewczęta są bardzo ładne i, zobaczywszy je, zrozumiałem lepiej to, co tu opowiadano o naszej... o naszej armii...
Opatrzność opiekuje się tymi, którzy sami sobą nie umieją się zaopiekować. Szedłem ulicą nieznanego nazwiska, znęcony barwami, rozlanemi tak hojnie na całej jej długości.
Świetny koloryt ma Radiputana i południowe Indye, i całą tęczę jaskrawych barw można tam widzieć; ale koloryt Birmy jest zupełnie inny. U kobiet szarfy, spódnice i kaftany są w trzech różnych żywych barwach, a u mężczyzn zawoje i szaty, „putso,“ są wprost olśniewające. Świetne barwy odcinają się jaskrawemi plamami na tle ciemnych, drewnianych domów, oprawionych w zielone liście. Nigdzie sztuka niema określonych przepisów, a koloryt zależy od natężenia światła słonecznego. I dlatego ludzie, żyjący w mgle londyńskiej, wierzą jeszcze w blado-zielone i ponuro-czerwone odzienia. Dajcie mi kolor lila, różowy, czerwony, lapis lazuli i olśniewającą purpurę pod jaskrawem światłem słonecznem, które łączy, i łagodzi wszystko. Zastanawiałem się nad tem właśnie i nad tem, że lud tamtejszy obchodzi się łagodnie ze zwierzętami, gdy człowiek, jadący śmiesznie małym powozikiem, zastosowanym do wzrostu tłustego, birmańskiego kuca, zabrał mnie z sobą na przejażdżkę