Strona:Rudyard Kipling - O człowieku, który chciał być królem.djvu/126

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wypada go usunąć. Naród sypnął się ze swych wsi, zbiegając w ciepłą, wilgotną dolinę pól makowych; ja poszedłem wraz z królem. Setki ociosanych pni deodarowych zawadziły o wystającą część skały, a rzeka, jak gdyby chcąc uzupełnić blokadę, znosiła z każdą minutą nowe pnie. Woda warczała, wirowała i wściekała się u drew, zaś ludność państwa zaczęła spychać najbliższe pnie żerdzią, spodziewając się wywołać w ten sposób powszechne poruszenie. Wtem dały się słyszeć głosy. „Namgay Doola! Namgay Doola!“ i pokazał się nadbiegający szybko wysoki, czerwonowłosy wieśniak, zrzucający w biegu odzienie.
— To on. To ten buntownik! — rzekł król. — Teraz zator z pewnością zostanie usunięty.
— Ale dlaczego on ma czerwone włosy? — zapytałem, wiedząc, że u górali czerwone włosy są tak pospolite, jak zielone lub niebieskie.
— To cudzoziemiec! — odpowiedział król. — Doskonale, o, wybornie!
Namgay Doola wdrapał się na zator i wyciągnął koniec jednego pnia czemś w rodzaju prymitywnego bosaka. Pień posunął się naprzód powoli jak aligator, za nim ruszyły trzy czy cztery inne, i zielona woda chlusnęła przez otwory, jakie skutkiem tego powstały. Widząc to, wieśniacy zawyli, zaczęli wrzeszczeć i drapać