Strona:Rudyard Kipling - Księga dżungli (1931).djvu/33

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

A Mowgli stosował się ściśle do tego nakazu. I tak rósł i nabierał sił, jak to bywa z chłopcem, który nic nie wie o uczeniu się lekcyj i który nie potrzebuje myśleć o niczem, jak tylko o jedzeniu.
Mama Wilczyca wspominała mu kilkakrotnie, że Shere Khan jest stworzeniem, któremu nie należy ufać, oraz kładła mu w uszy, że kiedyś powinien zabić Shere Khana. Gdyby takiej rady udzieliła któremu z młodych wilcząt, pamiętałoby zawsze o jej słowach. Mowgli jednak zapominał o nich, ponieważ był tylko chłopcem — choć, gdyby umiał mówić którymkolwiek z ludzkich języków, nazywałby sam siebie niewątpliwie wilkiem.
A Shere Khan wciąż stawał mu na drodze w dżungli. W miarę jak stary Akela niedołężniał z wiekiem, kulawy tygrys jął coraz to silniej bratać się z młodszem pokoleniem Plemienia Wilków. Za byle ochłap młode wilczki były gotowe pójść za nim — do czego Akela nigdyby nie dopuścił, gdyby czuł się na siłach utrzymywać należny sobie posłuch i poszanowanie. Przeto Shere Khan głaskał próżność swych towarzyszów, wyrażając zdziwienie, że tak dzielni młodzi łowcy dają się za nos wodzić zdychającemu wilkowi i ludzkiemu szczenięciu.
— Mówiono mi — powiadał Shere Khan, — że na Wiecu Gromadzkim nie odważacie się spojrzeć mu w oczy.
A młode wilczęta jeżyły groźnie sierść i warczały.
Bagheera, która umiała zawsze wypatrzeć i podsłuchać, co się święci, kilkakrotnie klarowała