Strona:Rudyard Kipling - Księga dżungli (1931).djvu/158

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— A teraz wracam do Siewierowostocznej i wszystko mi jedno, czy mnie tam wraz z innemi „chołostiakami“ zapędzą do rzeźni.
A stara foka odpowiedziała:
— Spróbuj raz jeszcze. Jestem ostatnim niedobitkiem wytępionej Kolonji Foczej z Masafuery. Onego czasu, gdy ludzie mordowali nas setkami tysięcy, krążyła po wybrzeżu legenda, że po latach nadpłynie z północy biała foka i zaprowadzi lud foczy do miejsca wiecznej beztroski. Jestem już stara i nie dożyję już tego dnia... ale niechże choć inne foki tego dożyją! Spróbuj raz jeszcze.
Kotik pokręcił sutego wąsa i odpowiedział:
— Jestem jedyną białą foką, jaka kiedykolwiek wylęgła się na brzegach morza... i też jedyną foką (mniejsza o barwę), która pomyślała o szukaniu nowych siedzib.
Świadomość ta uradowała go niezmiernie. Tego lata, gdy wrócił do Siewierowostocznej, Matka poczęła go namawiać, by się ożenił i osiadł na jednem miejscu, jako że już przestał być „chołostiakiem“ i przedzierzgnął się w dorosłego łowcę morskiego z białą kędzierzawą grzywą na karku — dorównywającego ojcu wagą, wzrostem i drapieżnością.
— Dajcie mi jeszcze rok czasu! — dopraszał się Kotik. — Przypomnij sobie, mateczko, że dopiero siódma fala wdziera się daleko wgłąb lądu!
Dziwny traf zrządził, że znalazła się i taka foka-samiczka, która miała ochotę odłożyć do następnego roku swe zamążpójście; z nią to Kotik puścił się w pląs ognisty wzdłuż całego wybrzeża