Strona:Rudyard Kipling - Księga dżungli (1931).djvu/133

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Powstań i zabijaj! Oto żer! Ukręć karki bawołom!
Psst! On śpi! Nie zbudzim go, bo nader wielka jest siła jego. Zleciały się orliki, by się jej przyjrzeć. Czarne mrówki nadciągnęły, ażeby ją poznać. Ku jego czci powstało wielkie zbiegowisko. Olala! Nie mam szaty, którąbym się przyodział. Orliki ujrzą, iżem jest nagi. Wstydzę się wyjść naprzeciw całej tej rzeszy.
Pożycz mi swego futra, Shere Khanie. Pożycz mi swej skóry w barwne prążki, bym mógł udać się na skałę Narady.
Na Byka, który mnie wykupił! Uczyniłem obietnicę — drobną obietnicę. Jedynie twej skóry mi braknie, bym dotrzymał słowa.
Z nożem w ręce — z nożem, jakiego używają ludzie — z nożem łowcy-człowieka — schylę się, by dar mój podjąć.
Wody Waingungi, bądźcie mi świadkami, że Shere Khan — z wielkiej miłości, jaką żywi dla mnie — oddaje mi swą skórę. Ciągnij, Szary Bracie! Ciągnij, Akelo! Ciężka jest skóra Shere Khana.
Zgraja ludzka jest gniewna. Rzuca kamieniami i paple po dziecięcemu. Z ust moich krew ciecze. Uciekamy precz!
Skroś nocy, skroś ciepłej nocy, chyżo biegnijcie ze mną, bracia moi. Porzucimy światła wioski i pójdziemy w stronę cichego księżyca.
O Wody Waingungi! Ludzka Zgraja odpędziła mnie od siebie. Nie uczyniłem im nic złego, a przecie oni mnie się boją. Czemu?